Warsztaty kulinarne z Polską Akademią Kulinarną, cz. 1.
Preludium do sałatkowego koncertu, czyli sobotnia degustacja w Pałacu w Sobieniach Królewskich.
Sobienie Królewskie? Gdzie to w ogóle jest? Takie pytanie może się nasunąć bywalcom Majorek, Chorwacji, czy też innych Hurghad. A my mądrzejsi o wizytę w Sobieniach, odpowiemy, że cudze chwalicie a swego nie znacie! Bo to magiczne miejsce, jest niecałe trzydzieści kilometrów od Warszawy. Zdziwieni? Nie przejmujcie się, my też byliśmy.
Zwłaszcza, że tak naprawdę to kompleks pałacowy złożony
z sześciu budynków otoczonych starannie zadbanym parkiem krajobrazowym. Tyle na
temat martwej natury, która jest utrzymana nienagannie i z dbałością o
szczegóły.
Taki widok robi
wrażenie. Prawda?
Wnętrza. Hmm… Moglibyśmy
pisać i pisać ale jeden obraz jest wart tysiąca słów. Zobaczcie sami zdjęcia.
Aż się prosi o romantyczną kolację albo oświadczyny.
Ludzie. Bez nich nawet w
najwspanialszych wnętrzach byłoby mało przytulnie.
Po przyjeździe
przywitali nas serdecznie Marcin Budynek oraz Wojciech Pasikowski, którzy
wyczarowali dla nas sałatki. I mieli prowadzić niedzielne warsztaty.
Obaj Panowie w czasie niedzielnych warsztatów
Ale
zaczęliśmy od obiadu. Zupa, to był przepyszny chłodnik. Następnie risotto z
kurczakiem a na deser szarlotka. Potem dopiero punkt kulminacyjny, degustacja
sałatek, czyli tego co sami mieliśmy przygotować w Niedzielę.
Śmiało możemy
powiedzieć, że w Sobotę próbowaliśmy Sztukę. Z prostych składników powstały takie
dzieła, że można je wystawiać w Luwrze. Ne spa Mon Cherri?
Podziwiajcie kilka z nich, dla zaostrzenia apetytu. :)
Przy okazji wiele cennych porad od
obu Panów, będących tylko niewielkim okruchem ich olbrzymiej kulinarnej wiedzy,
o czym się przekonaliśmy w Niedzielę.
Kolejną atrakcją była
wizyta na polu golfowym w towarzystwie przesympatycznego właściciela Pałacu i
kilka wprawek do kija. A trofeum jest, znaleziona przez Mariolkę piłeczka golfowa. Tak,
tak w Sobieniach nie tylko można odpocząć ale również zagrać partyjkę golfa
albo pojeździć konno, że o wycieczce samolotem nad Warszawą nie wspomnę.
Szkoda, że sobotnia
wizyta tak szybko dobiegła końca. Ale Niedziela zapowiadała się równie
ciekawie. Udaliśmy się więc, w drogę powrotną do Warszawy udostępnionym przez
organizatorów autokarem, który wcześniej nas przywiózł na miejsce.
Spisał Jacek słuchając, opowiadającej z wypiekami na twarzy, Moleczki.
2 komentarze:
Bardzo fajna relacja opatrzona ciekawymi fotkami... I jeszcze bardziej żałuję, że mnie tam nie było :(
Dzięki. :) Drugi dzień był równie ciekawy o ile nie ciekawszy. :D
Prześlij komentarz